Uwaga to jest archiwalny artykuł


Warto przyjrzeć się zjawisku baniek spekulacyjnych w branży internetowej. Zacznijmy od tego, co wydarzyło się 15 lat temu, gdy pękła bańka dotcomów. Samo określenie „internetowy” w nazwie firmy powodowało, że jej wycena rosła do absurdalnych poziomów. Jednak bańki spekulacyjne mają to do siebie, że zazwyczaj bogacą się na nich nieliczni, a większość traci zainwestowane pieniądze.

Spójrzmy na to, jak działają spekulanci na giełdzie. Skupiają się oni na firmach z konkretnej branży, windując ich wyceny, co często prowadzi do większego zainteresowania giełdą jako całością. Bańka dotcomów pokazała, że nie istnieje coś takiego jak „nowa ekonomia”. Firmy internetowe podlegają tym samym zasadom co wszystkie inne – muszą generować zyski, aby być atrakcyjne dla inwestorów. Standardowo stosuje się metodę mnożnikową, gdzie zysk przed opodatkowaniem mnoży się minimum razy 10, choć w przypadku spekulacji mnożnik może być znacznie wyższy.

Warto przyjrzeć się obecnej sytuacji największych firm technologicznych. Apple, najdroższa firma na świecie wyceniana na 710 miliardów dolarów, ma mnożnik na poziomie 16,5. Google i Microsoft mają odpowiednio mnożniki 27 i 16,4. Facebook wyróżnia się z mnożnikiem powyżej 70. Jednak te wyceny są oparte na realnych zyskach i produktach, które mają swoich odbiorców. Dodatkowo rozwój technologiczny i dostępność internetu są nieporównywalnie większe niż w czasach bańki dotcomów.

Dzisiejsza rzeczywistość jest inna – sama obecność w internecie nie wystarczy do wysokiej wyceny. Produkty muszą mieć realną wartość i wyróżniać się na rynku. Jednocześnie bariera wejścia do branży internetowej pozostaje niska – wystarczą umiejętności programistyczne, podstawy marketingu i niewielki kapitał na infrastrukturę. Można też budować zespoły lub pozyskać inwestora. Sam pomysł to jednak za mało – fundusze inwestycyjne szukają przede wszystkim odpowiednich ludzi do realizacji projektów.

Choć kolejna bańka spekulacyjna jest możliwa, obecnie branża internetowa działa w bardziej przemyślany sposób, z naciskiem na ekonomiczny sens przedsięwzięć. Ciekawostką jest to, jak wyglądałaby wycena Apple, gdyby zastosować do niej mnożnik podobny do Facebooka.