Obserwuję od jakiegoś czasu interesujące zjawisko – fundamentalną zmianę w sposobie, w jaki konsumujemy treści wideo. Reed Hastings, twórca Netflixa, twierdzi że tradycyjna telewizja ma przed sobą maksymalnie 15 lat. Patrząc na trendy rynkowe, może mieć sporo racji.
Netflix to świetny przykład firmy, która potrafiła się dostosować do zmieniającego się rynku. Zaczynali jako wypożyczalnia DVD wysyłająca filmy pocztą, by w odpowiednim momencie przestawić się na streaming wideo. Dziś są największym serwisem VOD na świecie z 65 milionami płatnych abonentów.
Na polskim rynku widzę ciekawą dynamikę. Główni nadawcy telewizyjni rozwijają własne platformy VOD – Polsat inwestuje w ipla, TVN rozwija player.pl, a TVP balansuje między własną platformą a współpracą z ipla. Do tego dochodzi HBO GO ze swoją ofertą premium. Wejście Netflixa na polski rynek z szacowaną ceną 30-35 złotych miesięcznie może znacząco zmienić układ sił.
To co szczególnie wyróżnia Netflix, to inwestycje w własne produkcje wysokiej jakości. House of Cards z Kevinem Spacey pokazał, że serwisy streamingowe mogą tworzyć content na poziomie nie ustępującym największym stacjom telewizyjnym. Widać też rosnącą konkurencję – przykładem jest przejęcie byłej ekipy Top Gear przez Amazon.
Przewaga VOD nad tradycyjną telewizją wydaje się oczywista – dostęp do treści o dowolnej porze. Choć niektóre serwisy, jak player.pl, eksperymentują z ograniczaniem czasu dostępu do wybranych treści, to przyszłość należy raczej do modelu oferującego pełną swobodę oglądania.
Model biznesowy Netflixa przypomina mi to, co iTunes zrobił dla rynku muzyki, a później Spotify – kompletnie zmienił zasady gry. Ekspansja na 200 krajów do końca 2016 roku może być początkiem jeszcze większych zmian na rynku treści wideo.