Klastry przemysłowe to bardzo interesujące zjawisko. Pamiętam czasy, gdy każda firma działała w pojedynkę, a współpraca między biznesem, nauką i samorządem praktycznie nie istniała. Niektórzy uważają, że Dolina Krzemowa to po prostu kolejne skupisko firm technologicznych. Uważam jednak, że to właśnie naturalne połączenie świata akademickiego (jak Stanford) ze sprzyjającym klimatem biznesowym było tym, co stworzyło największy klaster na świecie.
Kiedyś bardzo zachwyciłem się tym, co udało się osiągnąć w Dolinie Krzemowej i nazwałbym to „naturalnym klastrem”. To miejsce sprawiło, że powstał prawdziwy ekosystem łączący największe firmy technologiczne świata (np. Apple czy Google) oraz mniejszych przedsiębiorców i startupy 🙂. Dziś Dolina Krzemowa jest warta biliony dolarów, a samo Apple jest wyceniane na setki miliardów. Jednak piękną rzeczą, którą zrobiła Dolina Krzemowa, było stworzenie modelu, który próbuje się teraz powielać w innych miejscach na świecie.
Idea klastra to idea współpracy i zawiązywania strategicznych sojuszy. Wspomniane początki Hollywood najbardziej pokazują, jak wielka dokonała się zmiana – od ucieczki przed patentami Edisona do stworzenia największego centrum przemysłu filmowego. Nieważne, czy jestem fanem klastrów europejskich czy amerykańskich. Ważne są nowe, niemal nieograniczone możliwości, które daje nam takie podejście do biznesu. A jeśli brakuje jakiegoś rozwiązania, to zawsze można je stworzyć np. w ramach współpracy z uczelnią czy samorządem 🙂.
Jestem zdania, że jeśli w Polsce uda się stworzyć klaster wart choćby kilkanaście miliardów złotych, to będzie to ogromny sukces. Bo tak naprawdę nie chodzi tu tylko o pieniądze – chodzi o stworzenie ekosystemu, w którym biznes może się rozwijać w przyjaznych warunkach, korzystając ze współpracy z nauką i wsparciem administracji. To jest to, co według mnie stanowi o sile klastrów przemysłowych 🙂.