Uwaga to jest archiwalny artykuł


Obserwuję od lat fascynujące zjawisko w polskiej muzyce rozrywkowej – disco polo. Ten gatunek muzyczny przeszedł niezwykłą transformację i pokazuje, jak można budować silną markę mimo różnych przeciwności. 

Pamiętam czasy, gdy disco polo dominowało w mediach lat 90-tych. Telewizja Polsat, kierowana przez Zygmunta Solorza-Żaka, odpowiadała na potrzeby rynku, emitując programy muzyczne w tym nurcie. To właśnie ta stacja odegrała kluczową rolę w rozwoju gatunku, choć później była za to krytykowana. Ciekawe jest też to, że według niektórych źródeł, część artystów miała wsparcie ze strony niekonwencjonalnych inwestorów.

Branża ta pokazała, jak można zbudować sprawnie działający ekosystem. Artyści potrafili współdzielić rynek, tworząc przestrzeń dla wielu wykonawców. Jednak, jak w każdej branży, przyszedł moment spowolnienia i disco polo niemal zniknęło z głównego nurtu mediów. Podobne zjawisko można było zaobserwować później w przypadku hip-hopu.

To, co szczególnie mnie interesuje w kontekście tego gatunku, to jego zdolność do odrodzenia się. Sukces utworu „Ona tańczy dla mnie” zespołu Weekend pokazał, że rynek jest gotowy na powrót disco polo. Obecnie obserwujemy, jak ten gatunek adaptuje się do nowych realiów – zamiast sprzedaży fizycznych nośników, sukces mierzy się w wyświetleniach na YouTube.

W świecie disco polo widzę ciekawy przykład transformacji modelu biznesowego. Powstały dedykowane stacje telewizyjne, które zapewniają całodobową promocję artystów. To pokazuje, jak można przeformułować strategię dotarcia do odbiorcy w zmieniających się warunkach rynkowych.

Moim zdaniem przyszłość tego gatunku będzie zależeć od umiejętności tworzenia hitów i adaptacji do zmieniających się preferencji odbiorców. Historia disco polo pokazuje, że w biznesie muzycznym kluczowa jest elastyczność i umiejętność dostosowania się do nowych warunków rynkowych.