Uwaga to jest archiwalny artykuł


Wczoraj nad ranem film „Ida” Pawła Pawlikowskiego otrzymał pierwszego w historii Oscara dla polskiego filmu nieanglojęzycznego. Obserwuję od lat polską kinematografię i widzę, jak bardzo znaczące jest to wydarzenie dla całej branży filmowej w Polsce. To, co szczególnie ciekawe w tej sytuacji, to fakt że sam reżyser wielokrotnie podkreślał większe znaczenie europejskich nagród filmowych niż komercyjnych Oscarów.

Film opowiada historię młodej dziewczyny, która przed złożeniem ślubów zakonnych zostaje wysłana do swojej ciotki – byłej prokurator znanej jako „krwawa Wanda”. Wspólna podróż prowadzi je do odkrycia trudnej rodzinnej historii z czasów wojny. Minimalistyczna forma filmu, czarno-białe zdjęcia i brak efektów komputerowych tworzą niezwykły klimat, doceniony również nominacją do Oscara za zdjęcia.

Patrząc na reakcje w internecie, widzę jak bardzo spolaryzowane są opinie o filmie. Wydaje mi się jednak, że duża część krytyki ma podłoże polityczne, co moim zdaniem nie powinno wpływać na ocenę wartości artystycznej dzieła. Sam film, choć może nie każdego zachwyci, przedstawia historię w sposób przemyślany i profesjonalny.

To, co szczególnie ujmuje w całej sytuacji, to fakt że polskie kino coraz śmielej radzi sobie na międzynarodowej arenie. Pamiętam jak blisko Oscara był „Katyń” Andrzeja Wajdy, jednak dopiero „Idzie” udało się przełamać tę barierę. Jestem zdania, że niezależnie od osobistych preferencji, warto docenić znaczenie tej nagrody dla rozwoju polskiej kinematografii.

Myślę, że sukces „Idy” może otworzyć drzwi kolejnym polskim produkcjom na arenie międzynarodowej. Film prawdopodobnie wróci do polskich kin, co da szansę większej liczbie widzów na wyrobienie własnej opinii. To, co najważniejsze w tej sytuacji, to fakt że polska kinematografia została dostrzeżona i doceniona na najważniejszej gali filmowej świata.